Jacek Murański opublikował w sieci poruszający list do syna. Miesiąc po śmierci Mateusza Murańskiego mężczyzna wspomniał o sukcesie jednego z ostatnich projektów, w jakim 29-latek brał

Nieczęsto rodzice decydują się, na publiczne opowiadanie o ich życiu z niepełnosprawnym dzieckiem. Blogerka Agata Komorowska nie tylko dzieli się z czytelnikami swoją codziennością, ale poszła też o krok dalej – wysłała wzruszający list do Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego wybrała go na adresata? Dokładnie tłumaczy to w swoim liście. Oto jego treść. Zobacz film: "Samotna matka walczy z rządem. Tym wpisem na blogu wywołała burzę" "Szanowny Panie Nie znam się na polityce. Nie oglądam telewizji, nie słucham radia. Jednak musiałabym być zupełnie głucha i ślepa, żeby nie wiedzieć, że jest Pan obecnie najbardziej wpływowym człowiekiem w Polsce. Dlatego zwracam się do Pana jako do człowieka, nie polityka. Przyglądając się Panu, tak po ludzku, trudno nie zauważyć Pana ogromnej miłości do bliskich, w szczególności do zmarłego brata. Otóż mój syn też ma brata. Kocha go nad życie. Brat jest jego oczkiem w głowie. Pragnie go chronić i bronić z całych swoich sił. Jego brat ma na imię Krystian i ma zespół Downa. Kiedy Krystian się urodził, Aleksander miał sześć lat. Przez sześć lat był jedynakiem i cały świat kręcił się wokół niego. 24 lipca 2007 roku, w dniu narodzin Krystiana, świat Aleksandra stanął w miejscu, a potem runął z łoskotem. Chyba Pan wie jak to jest. Czasem narodziny i śmierć mają wiele wspólnego. Aleksander miał brata, ale został sam, bo jego rodzice musieli skupić się na chorym rodzeństwie. (List matki do Jarosława Kaczyńskiego) Poszukiwałam placówki medycznej, która kompleksowo zajmie się Krystianem. Nie znalazłam. Jedyny Ośrodek Wczesnej Interwencji w Warszawie miał półroczne terminy. Pół roku w życiu nowo narodzonego dziecka, a dziecka niepełnosprawnego w szczególności, to cała wieczność. To czas kiedy waży się jego przyszłość. To czas kiedy można najwięcej zyskać lub najwięcej stracić. Potrzebne są dziesiątki badań, by ustalić zakres niepełnosprawności i towarzyszące jej choroby. Potrzebne są liczne zabiegi i bardzo intensywna, codzienna rehabilitacja już od pierwszych dni życia dziecka. To najważniejsza inwestycja w jego przyszłość. Wcześnie wykryte wady mogą zostać usunięte lub ich rozmiar zminimalizowany. Rehabilitacja rozpoczęta natychmiast po narodzinach daje większe szanse na to, że dziecko wyrośnie na samodzielnego dorosłego. Samodzielność w dorosłości przekłada się na wymiar obciążenia dla Państwa w zakresie koniecznej opieki zdrowotnej i socjalnej dla dorosłej osoby niepełnosprawnej. Przekłada się na rozmiar obciążenia dla jego najbliższych, a po śmierci rodziców, dla braci i sióstr. Aleks jest bardzo inteligentnym 15-latkiem. Ma przed sobą ocean możliwości. Jako jego matka, wpajam mu, że niepełnosprawny brat nie jest jego obowiązkiem, nie może być jego obciążeniem na całe życie. Nie mam prawa oczekiwać od niego, że gdy mnie zabraknie, to on poświęci swoje życie by o Krystiana dbać, by się nim zajmować, by towarzyszyć mu aż do śmierci. Dlatego wzięłam na siebie wyzwanie jakim jest przyszłość Krystiana. Przez pierwsze 6 lat jego życia walczyłam zaciekle o to, by rozwijał się normalnie. Wierzyłam w to, że w pojedynkę pokonam zespół Downa. Ale to on pokonał mnie. Trafiłam do szpitala z nadciśnieniem, nerwicą i depresją. Dzisiaj dziękuję Bogu za to, że upadłam. Musiałam się zatrzymać, przyjrzeć sobie i mojemu dziecku. Całej trójce moich dzieci, bo dwa lata wcześniej zaadoptowałam 3-miesięczną dziewczynkę. Z powołania, nie z konieczności. Z wielkiej potrzeby dawania miłości. Przez 6 lat nie byłam na zwolnieniu lekarskim, nie pobierałam żadnych zasiłków, o nic nie prosiłam. Wierzę w pracę własnych rąk i w to, że dam radę. I zawsze dawałam. Leczenie i rehabilitacja mojego syna kosztowały wiele tysięcy złotych miesięcznie. Nie jestem nawet w stanie policzyć ile wydałam na leki, suplementy, sprowadzane zza granicy specyfiki, wyjazdy rehabilitacyjne i zagraniczne konsultacje. Na szczęście mogłam na to zarobić. Jednak nie każdy ma tyle szczęścia. Znajomi z niepełnosprawnymi dziećmi potracili majątki, wydali wszystkie oszczędności i zadłużyli się po uszy, by zapewnić swoim dzieciom szansę na godniejsze życie, lepszy rozwój, specjalistyczny sprzęt, leki, miejsce gdzie będą mogli pracować. Ja też po drodze poniosłam wielką stratę. Straciłam rodzinę. I kiedy się rozwiodłam, kiedy zostałam sama z trójką dzieci, weszłam do Ośrodka Pomocy Społecznej, by dowiedzieć się co mi przysługuje. Dostałam transport dla mojego niepełnosprawnego syna do szkoły i z powrotem, za który jestem bardzo wdzięczna. Otrzymałam 153 zł zasiłku opiekuńczego. Mogłam otrzymać 1200 zł na dziecko niepełnosprawne, jeśli bym całkowicie zrezygnowała z pracy, zamknęła działalność gospodarczą i zamknęła się w domu by zająć się synem. – A co z jego bratem i siostrą – spytałam urzędnika. – Jeśli nie wolno mi pracować, to jak nakarmię pozostałe dzieci i siebie? – zapytałam. Urzędnik wzruszył ramionami… Panie Jarosławie, nie chcę pieniędzy. Uważam, że rozdawanie gotówki demoralizuje. Uważam, że lepiej dawać szanse, ulgi i możliwości. Nigdy do nikogo nie wyciągałam ręki po pieniądze i nie zamierzam tego robić. Ale pragnę szansy. Dla wszystkich rodzin dzieci niepełnosprawnych. Dla mnie i dla moich dzieci. Całej czwórki. Tak czwórki, bo od roku jestem również Rodziną Zastępczą dla 15-letniego chłopca, którego Aleks poznał w szkole. Wierzę w powołanie, a ja jestem z powołania matką – biologiczną, adopcyjną, zastępczą. Nie patrzę na to ile mogę dostać, tylko ile mogę dać, a potem daję dziesięć razy więcej. Prowadzę bloga, na którym wspieram i pomagam swoim doświadczeniem w najróżniejszych życiowych sytuacjach. Piszą do mnie kobiety, które noszą pod sercem śmiertelnie chore dzieci. Noszą je ze świadomością, że dzień narodzin będzie również dniem śmierci ich ukochanego dziecka. Pomimo nalegań lekarzy na aborcję, te dzielne kobiety decydują donosić swoje dziecko, bo czują się za nie odpowiedzialne, bo je kochają. Ich decyzja nie ma nic wspólnego z ewentualnymi korzyściami finansowymi po narodzinach upośledzonego dziecka. One nawet nie wiedzą, czy ich dziecko urodzi się żywe. Uważają jednak, że ich obowiązkiem jako matki jest je chronić. Pragną chociaż raz utulić w ramionach swoje maleństwo. Są też kobiety, które urodziły dziecko z zespołem Downa, albo inną niepełnosprawnością i nie potrafią go pokochać. Nie mają wsparcia ze strony ojca dziecka, mają już inne, zdrowe dzieci i zostają z nimi wszystkimi zupełnie same. Szukają u mnie pomocy, wskazówki gdzie się udać, do kogo zgłosić, bo nie wiedzą jak żyć. Ale ja nie mogę im pomóc. Pan może. Pan ma to wielkie szczęście, że Pan może. Pan może sprawić, że kobieta, która rodzi dziecko niepełnosprawne zamiast 4 tys. dostanie coś o wiele ważniejszego: PROGRAM WCZESNEJ INTERWENCJI DLA CAŁEJ RODZINY, który będzie obejmował następujące punkty: listę koniecznych badan diagnostycznych, które zostaną niezwłocznie wykonane w najbliższej państwowej placówce medycznej; program leczenia i rehabilitacji opracowany na podstawie wykonanych badań i diagnozy dziecka; możliwość zatrudnienia jako OPIEKUN OSOBY NIEPEŁNOSPRAWNEJ wraz z pensją i świadczeniami zamiast zasiłków i zakazu pracy; regularne szkolenia i konsultacje ze specjalistami; OPIEKUNA RODZINY w rejonowej Przychodni Pedagogiczno-Psychologicznej, który będzie czuwał nad funkcjonowaniem całej rodziny niepełnosprawnego dziecka. Pomoc psychologiczna jest potrzebna zarówno matce, jak i ojcu oraz braciom i siostrom. Potrzebny jest ktoś, kto będzie wspierał całą rodzinę, by przetrwała okres żałoby, by rodzeństwo nie czuło się porzucone i nieszczęśliwe, by ojcowie wiedzieli jaka jest ich rola. By nikt nie czuł się winny, nikt nie czuł się odrzucony. Żeby cała rodzina nabrała sił i nauczyła się żyć w nowych okolicznościach, by wszyscy czuli się zaopiekowani i potrzebni; możliwość podjęcia pracy w domu. Mamy dzieci niepełnosprawnych to bardzo kreatywne i dobrze zorganizowane kobiety, które mają wielki potencjał. Malują, robią zabawki, mają mnóstwo pomysłów na zarabianie. Zakładając firmę nie tylko tracą zasiłek, ale muszą od pierwszego miesiąca opłacać ZUS w wysokości ponad 1200 zł. Zatem zamiast zyskać, tracą 2400 zł miesięcznie. A gdyby tak zwolnić je z opłat ZUS do momentu, gdy firma zacznie przynosić dochód? Potencjalne oszczędności dla Państwa są ogromne! możliwość otrzymania profesjonalnej pomocy opiekunki na kilka godzin w tygodniu, by cała rodzina mogły wyjść, by matka mogła odpocząć, wyspać się, spotkać z ludźmi, zrobić zakupy. Tak, to brzmi jak banał, ale dla matki dziecka niepełnosprawnego to często największe marzenie, które nie ma szans na spełnienie; możliwość regularnego uczestniczenia w GRUPACH WSPARCIA. Kiedy Krystian się urodził sama taką grupę zorganizowałam. Wiem jak wiele znaczy możliwość swobodnej wymiany doświadczeń i emocji, wylania nagromadzonych łez. Niestety zabrakło mi czasu i sił, by ją kontynuować. Ostatnie spotkanie tej grupy odbyło się 10 kwietnia 2010 roku. PROGRAM INTEGRACJI dziecka w każdym stadium rozwoju – od narodzin, poprzez żłobek, przedszkole, szkołę, aż po pełnoletność: możliwość uczestniczenia w zwykłym życiu bez konieczności ukrywania niepełnosprawności dziecka. Pragnę, by mój niepełnosprawny syn mógł bawić się wraz ze swoją pełnosprawną siostrą na wszystkich placach zabaw, by mogli razem chodzić do szkoły. By każda placówka zajmująca się dziećmi miała odpowiednio przeszkolony personel do opieki nad każdym dzieckiem, również niepełnosprawnym. By był to wymóg ustawowy, a nie dobra wola placówki; postawę wszechobecnej tolerancji i akceptacji możemy osiągnąć jedynie poprzez wszechobecność dzieci ze wszystkimi wadami i zaletami, chorych i zdrowych. Marzę o tym by moja córka nigdy więcej nie usłyszała, że dzieci współczują jej z powodu brata z zespołem Downa; INDYWIDUALNE NAUCZANIE każdego dziecka z niepełnosprawnością intelektualną w zwykłym środowisku szkolnym. Każde takie dziecko wymaga indywidualnego podejścia w nauczaniu. Tu nie ma żadnej podstawy programowej, którą można zastosować dla wszystkich. Każde dziecko uczy się w innym tempie, każde inaczej. Często konieczne jest znalezienie indywidualnego sposobu na przekazywanie wiedzy, bo zwykłe metody są nieskuteczne. Edukacja indywidualna w zwykłym środowisku pozwoli na naukę poprzez przejmowanie wzorców, poprzez przykład innych dzieci. Jednocześnie każde dziecko powinno mieć indywidualnie dostosowany tryb nauczania, by osiągnąć maksimum swoich możliwości. Dzieci w pełni sprawne będą wzrastały obok ich innosprawnych kolegów i koleżanek, budując atmosferę tolerancji i akceptacji, które przeniosą w dorosłe życie. Tolerancyjni i otwarci młodzi ludzie staną się kiedyś pracodawcami, którzy bez uprzedzeń przyjmą do pracy osoby niepełnosprawne, bo każdy człowiek, który ma deficyt w jednym obszarze, staje się wyjątkowy w innym. Wystarczy to zauważyć i wykorzystać ich wyjątkowe talenty, pozwalając zarobić na własne utrzymanie. To znacznie zminimalizuje konieczność wsparcia ze strony Państwa. PROGRAM USAMODZIELNIANIA: nauka codziennego, samodzielnego funkcjonowania przy pomocy PROFESJONALNEGO TRENERA; przysposobienie zawodowe zgodne z możliwościami i talentami osoby niepełnosprawnej; miejsca pracy dla niepełnosprawnych; samodzielne lub wspólne mieszkania dla dorosłych niepełnosprawnych. Nie wszystkie osoby niepełnosprawne muszą mieć mieszkania specjalnie przystosowane. Jedynie osoby z niepełnosprawnością ruchową. Pozostali świetnie odnajdują się w zwykłych lokalach, mieszkając samodzielnie lub w kilka osób wzajemnie wspierających się i uzupełniających swoimi możliwościami; długofalowy program KU DOROSŁOŚCI polegający na możliwości inwestowania przez rodziców w przyszłość dziecka, na dodatkowym ubezpieczeniu gwarantującym specjalistyczną opiekę zdrowotną aż do śmierci, możliwość inwestowania w lokale mieszkalne. I tu potrzebne są możliwości odliczeń od podatku, możliwość przekazywania części własnych podatków na program gwarantujący godną przyszłość dla dorosłych niepełnosprawnych. Możliwości jest bardzo wiele. Panie Jarosławie, na przestrzeni ostatnich lat zabiegałam o godne życie mojego niepełnosprawnego syna Krystiana, starałam się budować szczęśliwy świat dla jego brata Aleksandra, zaadoptowałam córkę, a rok temu zabrałam z domu dziecka nastolatka i pokochałam jak własnego syna. Prowadzę wpływowego bloga, rozpoczęłam akcję społeczną Żółte Drzwi, która promuje miejsca prawdziwej integracji pełnosprawnych i innosprawnych, gdzie każdosprawny jest pełnoprawny. Założyłam grupę wsparcia na facebooku “Z Miłości do Inności”. Każdego dnia przełamuję tabu, łamię stereotypy i przecieram ścieżki. Pokazuję na swoim przykładzie jak cudowni są innosprawni, ile mają światu do zaoferowania, ile można się od nich nauczyć jeśli przestaniemy się ich bać i zamienimy wrogość w ciekawość. Serce mi rośnie, kiedy widzę zagraniczne filmy, gdzie osoby niepełnosprawne uczą się, pracują, zakładają rodziny i funkcjonują w zwykłym środowisku, a społeczeństwo akceptuje je i wspiera darząc szacunkiem i zaufaniem. Nie dalej niż wczoraj dostałam komentarz do takiego filmu. Komentarz przepełniony żalem i goryczą, w którym autor pyta po co pokazuję zagraniczne, piękne filmy dające złudną nadzieję, zamiast zamieszczać polską rzeczywistość pełną rozpaczy, desperacji i beznadziei. A ja nadal wierzę w to, że już niedługo będzie to również polska rzeczywistość. Dlatego pokazuję swoim przykładem jak cieszyć się życiem z dzieckiem niepełnosprawnym, jak kochają dzieci adoptowane, jak można pokochać i zostać pokochanym przez nastolatka z trudną przeszłością. Promuję adopcję, oswajam niepełnosprawność, edukuję w zakresie rodzicielstwa zastępczego. Rozmawiam z młodzieżą, wspieram wychowanków domów dziecka. Pragnę założyć fundację wspierającą dzieci opuszczające te placówki. Marzę o tym, by domy dziecka zamienić na rodziny zastępcze, tak jak dzieje się w wielu innych krajach. Mam 45 lat, 4 dzieci, 2 ręce i tylko 24 godziny w każdej dobie. Czy zechce mi Pan pomóc? Z wyrazami szacunku, Agata Komorowska Matka" Agata Komorowska to samotna mama 4 dzieci, która na co dzień zmaga się nie tylko z niepełnosprawnością syna, ale z samotnym wychowywaniem swoich pociech oraz z depresją. Jej trudna codzienność sprawiła, że zdecydowała się na napisanie i wysłanie listu, który opublikowała także na swoim blogu. Autorka dostała już telefon z pytaniem, czy jej list może zostać przekazany do Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Trzymamy kciuki, aby ten wzruszający list nie pozostał bez odpowiedzi! polecamy

a to jest list pisany maczkiem z pocałunkiem na krzyżyku jak z pocztowym znaczkiem. List, w którym wszystko opisuję Ci, do ostatniego ziarnka, do ostatniej kropki nad i. Tłoczcie się paciorki różańca, Sypcie się ziarnem złocistym. U stóp Jej wijcie się wdzięcznie sznurami pereł najczystszych! Kłaniajcie się śliczne zdrowaśki
Płock. Ten list chwyta za serce. Matka wspomina zmarłego synka w Dzień Dziecka Utraconego Mieszkanka Płocka wysłała do redakcji Petronews wzruszający list, chcąc podzielić się w swoją historią. 15 października przypada Dzień Dziecka Utraconego, a w 2018 r. kobieta straciła swojego synka. Nazywa siebie "matką bezdzietną" i wspomina, że po tym jak dowiedziała się, że jest w ciąży, była "najszczęśliwszą kobietą na ziemi". Mieszkanka Płocka dodaje, że do 14. tygodnia wszytko przebiegało zgodnie z planem, a jej dziecko było zdrowe. Dramat kobiety i jej męża rozpoczął się w czasie kolejnej wizyty kontrolnej, gdy dowiedziała się, że serce jej synka przestało bić. "Szok, niedowierzanie, leki, kroplówki. O 9 rano miałam wizytę u lekarza, niecałe 12 godzin później mój syn przyszedł na świat w szpitalnej toalecie. Tu znowu paradoks, urodził się i umarł… Rozsypałam się na milion kawałeczków" - pisze w liście do redakcji Petronews mieszkanka Płocka. Razem z mężem podjęła decyzję, że ich synek zostanie pochowany w bezimiennym grobie, razem z innymi dziećmi, które zmarły jeszcze przed narodzinami. Co roku, 14 października, czyli jeszcze przed Dniem Utraconego Dziecka, Kuria Diecezjalna w Płocku organizuje dla nich specjalny pochówek - w tym roku odbył się on już po raz 9. - Nasz synek miałby już trzy lata, dla nas to anielskie przedszkole. Chodzimy zapalić świeczkę dla naszego dziecka i innych, którym nie było dane być szczęściem rodziców. To, że znajdują się razem w bezimiennej mogile, nie znaczy, że rodzice ich nie kochali. Nie oceniajcie tych rodziców, którzy wybrali taką formę pochówku. Dla każdego z nich to osobista tragedia, która zmieniła życie już na zawsze. Rodzice aniołków, pamiętajcie, że od naszych dzieci dzieli nas tylko czas… - pisze mieszkanka Płocka w liście do Petronews. Dzień Dziecka Utraconego obchodzony jest od 1988 r., a w Polsce od 2004. Jest poświęcony dzieciom zmarłym przed narodzeniem i tuż po narodzeniu. Czytaj też: Płock. Upadł na oczach żony, przyleciał śmigłowiec. Trzy zgony w podobnych okolicznościach! Czytaj też: Koronawirus? Też, ale zagraża nam również "wirus niewiary". Mocne słowa księży z Płocka Czytaj też: Cztery osoby utonęły w Jeziorze Lucieńskim pod Gostyninem. W końcu doczekały się pamiątki! "Znak od Boga" Sonda Czy pomoc psychologiczna w Polsce jest łatwo dostępna? Tak Niestety nie Nigdy nie korzystałam/em Maciuś przyszedł na komendę podziękować, że żyje
wurfk rjádg\ l z v]wdáfhqld 3dpl wdmflh *h v\qrzlh l fyunl srovnlfk zhwhudqyz e g mhg\q\p rjqlzhp nlhg\ zv]\vf\ zhwhudql rghmg 1lh
Norbert Ziętal Sara Salzberg, przemyska Żydówka, w przeddzień wywózki do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu napisała pożegnalny, długi list do swojego syna Fryderyka. „Pamiętaj Fredziu żyj, żyj, żyj to będzie moja pociecha. Wszystko oddaj tylko siebie ratuj”. Wkrótce pani Sara została zamordowana przez hitlerowców w bełżckim obozie. - Niedawno odwiedziłem moją kuzynkę, która pracuje w Muzeum-Miejscu Zagłady w Bełżcu. Tutaj hitlerowcy masowo mordowali Żydów. Pokazała mi list Sary Salzberg. Niezwykły, gdy go czytałem ciarki przechodziły mi po plecach - opowiada Janusz Łukasiewicz, naczelnik Wydziały Kultury i Promocji Urzędu Miejskiego w Przemyślu, a prywatnie pasjonat historii. Sara i Herman Salzbergowie przed wojną mieszkali w Przemyślu przy ul. Krętej, a potem 3 Maja. Mieli dwóch synów Juliusza i Fryderyka. Przy ul. Franciszkańskiej prowadzili sklep bławatny. Zaliczali się do zamożniejszych rodzin przemyskich. W dalszej części artykułu We wrześniu 1939 r. Niemcy wkroczyli do Przemyśla. W jednej z pierwszych egzekucji hitlerowcy rozstrzelali głowę rodziny Hermana Salzberga i jego syna Juliusza. Sara Salzberg, przeczuwająca swą szybką śmierć, napisała list do drugiego syna, Fryderyka. Prosiła go, aby przeżył wojnę i Holokaust. Czy Frederykowi się to udało? Pozostało jeszcze 65% chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp. Zaloguj się Zaloguj się, by czytać artykuł w całości Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
Zanim zakochani uciekną Aleksiej napisze wzruszający list do swojej matki Sofii (Olga Sumska), w którym wyjaśni dlaczego zdecydował się na tak szalony krok! Znajdzie bowiem list od syna
× Newsy Świat Kraj Warszawa Wideo Życie Koronawirus Showbiznes Sport szokujące tragedia morderstwo Polityka Jarosław Kaczyński Andrzej Duda Magdalena Adamowicz Janusz Korwin-Mikke 300 plus 500 plus Gwiazdy Polska Anja Rubik Anna Korcz Anna Lewandowska Anna Przybylska Apoloniusz Tajner Daniel Martyniuk Dawid Kwiatkowski Doda Dominika Tajner Dorota Szelągowska Esmeralda Godlewska Grażyna Torbicka Iwona Pavlović Jarosław Bieniuk Joanna Liszowska Julia Wieniawa Justyna Steczkowska Justyna Żyła Kinga Rusin Krzysztof Piątek Krzysztof Rutkowski Książę Harry książę William księżna Kate Kuba Wojewódzki magda gessler Małgorzata Socha Margaret Marina Łuczenko-Szczęsna Marta Linkiewicz Maryla Rodowicz Michał Wiśniewski Oliwia Bieniuk Piotr Żyła Robert Lewandowski Roksana Węgiel SexMasterka Zbigniew Wodecki Świat Arnold Schwarzenegger Meghan Markle Książę Harry książę William księżna Kate Film i TV Filmy Kler Pewnego razu… w Hollywood Tylko nie mów nikomu Seriale Premiery Programy

Tłumaczenia w kontekście hasła "Syna i Matki" z polskiego na angielski od Reverso Context: Zachowajcie w sercu słowo Ojca, Syna i Matki waszej.

Mamę z jej dzieckiem zawsze wiąże niezwykła więź. Choć koleje losu i relacje między ludźmi różnie się układają, to jednak ta więź jest wyjątkowa i bez względu na wszystko chce się, aby była dobra. Mama to ta osoba, którą przecież kochamy najbardziej, nawet jeśli ranimy się nawzajem. Kiedy jej zabraknie, świat staje się zupełnie inny. Ta mama postanowiła napisać do swojej córki bardzo pouczający list. Jest on nie tylko wzruszający, ale także mądry. Każdy z nas może wiele się z niego nauczyć. „Kochana córeczko, niestety, nadszedł ten czas, kiedy coraz bardziej wyraźnie widzę oraz czuję, że zaczynam się starzeć. Moje ciało i umysł nie są już młodzieńcze, coraz więcej zapominam, mylę się, nie jestem taka sprawna, jak jeszcze kilka lat temu. Dlatego też, chciałabym napisać Ci tych kilka słów. Być może już niedługo zacznę ciągle się powtarzać. Powiem Ci coś raz, drugi, może trzeci i nie będę pamiętała, że już to wcześniej mówiłam. Bardzo proszę, nie przerywaj mi wtedy, nie krzycz na mnie i nie złość się. Bądź cierpliwa. Kiedy Ty byłaś mała, ja opowiadałam Ci te same historyjki i bajki do snu, choć już je wcześniej dużo razy słyszałaś. Niedługo mogę także zapomnieć odpowiednio dbać o higienę osobistą. Proszę, nie wypominaj mi tego, bądź delikatna i troskliwa. Ty możesz tego nie pamiętać, ale przecież ja przez wiele lat dbałam o to, abyś ty zawsze miała czyste ciuchy i czyste ciało. Proszę, kiedy przyjedzie taka pora, Ty zadbaj o mnie. Nie umiem już używać coraz to nowszych technologii. Niektóre mnie przerażają, do niektórych nie mam cierpliwości, nie wiem, jak z nich korzystać. Proszę, zamiast krzyczeć na mnie albo wyśmiewać, naucz mnie, jak powinnam je obsługiwać. Ja przecież uczyłam ciebie mówić, czytać, wiązać sznurowadła czy gotować. Tak, jak już wspomniałam, moje ciało też nie jest już takie sprawne. Dlatego jak przestanę za Tobą nadążać, proszę zwolnij kroku i złap mnie za rękę. Ja kiedyś robiłam dla Ciebie to samo. Przyjdzie taki dzień, że będę bardzo stara, może schorowana. Mogę Cię nie rozpoznawać, płakać bez powodu albo leżeć godzinami w łóżku. Proszę, bądź wtedy przy mnie. Bądź czuła, troskliwa i cierpliwa, tak, jak ja byłam dla Ciebie przez wiele lat. I najważniejsze: nigdy nie zapomnij o tym, jak bardzo Cię kocham. To właśnie miłość jest silniejsza od wszystkiego i ona pomoże nam przetrwać ten trudny czas. Kocham Cię, moja córeczko, Twoja Mama”

Czyli gdyby oświadczenie o wypowiedzeniu umowy o pracę zostanie złożone na początku maja np. Marca, to okres wypowiedzenia nie upłynie w dniu marca, bo do tego czasu nie upłynie wymagany miesiąc, feb 2 zatem za dzień roboczy uznaje się dni od poniedziałku do soboty. Obowiązuje go dwutygodniowy okres wypowiedzenia. Kiedy Alfonso i Susi usłyszeli od lekarzy diagnozę, że ich nienarodzony syn ma śmiertelną chorobę serca, mogli wybrać aborcję. Wielu rodzicom „niedoskonałych” dzieci proponuje się to „rozwiązanie” w celu rzekomego „złagodzenia cierpienia”. Jednak hiszpańscy rodzice wiedzieli, że życie ich dziecka już wtedy – jeszcze w łonie mamy – jest bezcenne, bez względu na to jak krótko ich synek będzie żyć po porodzie, a zabijanie nie jest właściwą odpowiedzią na cierpienie. Rodzice Alfonso i Susi spędzili ze swoim synkiem, Ismaelem, po porodzie zaledwie dwa dni. Chłopiec urodził się 8 grudnia i został ochrzczony. Zmarł w ramionach mamy. Mama Ismaela napisała do swojego synka poruszający list. „Miałam takie szczęście, że mogłam Cię nosić w swoim łonie przez siedem miesięcy, cierpień z Tobą i dla Ciebie, modlić się do Boga, że być może nie będę musiała się z Tobą żegnać” – napisała w liście. „Kochałam Cię od samego początku, nie przejmując się tym jaki będziesz, ale towarzyszyłam Ci wiedząc jak bardzo strata Ciebie mnie zrani”. Susi opisała swój głęboki smutek, jaki towarzyszył jej i rodzinie po odejściu Ismaela, jednak powiedziała, że mogłaby przejść przez to ponownie – „(…) ból i pustka w moim sercu są ogromne. Ale mogłabym przeżyć to jeszcze raz, żeby Cię poznać, kochać, mieć nadzieję wbrew nadziei, i tulić Cię w ramionach i obmyć Twoją maleńką twarz moimi łzami” – kontynuowała. Jednym z najcenniejszych wspomnień Susi jest chwila, kiedy Ismael otworzył oczy i spojrzał na nią – „Kiedy wzięłam Cię w ramiona, otworzyłeś swoje małe oczka, żeby spojrzeć na mnie, i pokazałeś mi, że wszystko przez co przeszliśmy, było tego warte”. „Moją największym pocieszeniem jest świadomość, że któregoś dnia znowu będę z Tobą, tym razem na zawsze” – podsumowała. „Kocham Cię, mój drogi synu, duszo mej duszy. Jak bardzo zaowocowało Twoje krótkie życie, moje kochanie! Dziękuję Bogu, że mnie wybrał, abym nosiła Cię mój Aniołku w swoim łonie”. Źródło: About the Author: FUNDACJA JZN 8U7J.
  • s71ja78ge4.pages.dev/69
  • s71ja78ge4.pages.dev/260
  • s71ja78ge4.pages.dev/296
  • s71ja78ge4.pages.dev/298
  • s71ja78ge4.pages.dev/272
  • s71ja78ge4.pages.dev/254
  • s71ja78ge4.pages.dev/56
  • s71ja78ge4.pages.dev/21
  • s71ja78ge4.pages.dev/5
  • wzruszający list matki do syna